Szczeniaka odebrały żebrzącej obywatelce Rumunii strażniczki miejskie i przywiozły do schroniska. Gdy zbadali go nasi lekarze, okazało się, że był czymś odurzony, najprawdopodobniej denaturatem. Miał bardzo niezborne ruchy i nie mógł ustać na łapkach. Dostał leki, został odrobaczony, a także podłączono mu kroplówkę, żeby wypłukać toksyny. Lekarze zbadali mu krew – okazało się, że wątroba na szczęście nie jest uszkodzona.
Następnego dnia stan szczeniaka się poprawił, choć nie na długo. Po południu dostał ataku padaczki. Mimo silnych leków i kroplówek nie dało się go odratować. Zmarł w piątek.