Ze schroniskowego życia wzięte…

Ze schroniskowego życia wzięte…
“ARIELKA 2lata

Dziś pozwoliliśmy Jej odejść, żeby już nie cierpiała.
Przyjmowałam Ją w zeszlym roku na Bukowskiej, klatka A4 góra, środkowy regał, w czerwcu, było ciepło, przyniosły Ją 2 panie, wtedy jeszcze miała ogon, kot po wypadku..
Imię nadałam ja bo była naszą Syrenką/ Suwaczkiem, niedowład tyłu, prawdopodobnie syndrom okna uchylnego.
Miałam Ją adoptować i zawsze powtarzałam, że gdy odejdę ze Schroniska to tylko z Nią. Nagle w marcu na mej drodze stanął inny kot ze schroniska Hesus z FIPem, nie było czasu na decyzje, wzięłam, wyleczyłam i został i tym samym nie miałam już miejsca dla Ciebie.
Przepraszam…
Schronisko jest jak narkotyk- chcesz odejść, przestać patrzeć na cierpienie i wszechobecną śmierć, ale nie umiesz porzucić “swoich” kotów, z którymi się zżywasz, kochasz jak swoje i ciągle myślisz jak Im pomóc. To bardzo specyficzna praca, nie dla każdego, głęboko ryje psychikę, to co raz zobaczysz pozostaje w tobie na zawsze, miewasz koszmary, budzisz się w nocy i idziesz nakarmić koty bo myślisz, że jesteś w pracy. To nie jest praca, z której się wychodzi gdy mija 14, tkwisz w niej ciągle myślami.
Dzisiejszy dzień to jakiś koszmar
Ktoś powie, że to tylko kot i w dodatku nie mój, ale ja czuję się tak jakby odeszło moje dziecko..
Dziś było widać, że Arielka cierpi, nie je a zawsze rzucała się na karmę. Zastałam Ją słabą, miała drgawki..
ARIELKA poruszała się tylko na 2 łapkach, nóżki ciągnęła a mimo to potrafiła “biegać” bardzo zwinnie i “gonić” niesfornych kolegów z kociarni.

Żegnaj..”

Autor: Anna Połomska – Opiekunka kotów w Schronisku