Tytus
Cześć, to ja, Tytus, pamiętacie mnie jeszcze? W życiu byście mnie teraz na ulicy nie poznali – mam błyszczące futerko i już się nie trzęsę. Dokładnie rok temu przyjechali po mnie do schroniska jacyś ludzie i zabrali mnie do nowego domku. Stary już jestem, schorowany, należało mi się. No dobra, na początku trochę się bałem, ale kto by się nie bał, nie znałem ich przecież. Teraz to co innego. Nie da się ukryć – polubiłem ich. Czasem to się nawet przyjdę poprzytulać, ale nie za często, żeby sobie nie wiadomo czego nie myśleli.
Nie lubię tylko, jak mnie zostawiają za długo samego w domu. Wstyd się przyznać, ale trochę sobie wtedy popłakuję. Pan i pani co prawda tłumaczą, że niby zawsze wracają, ale kto ich tam wie – swoje przeżyłem. A tak poza tym to jestem wyjątkowo grzeczny: nie brudzę, nie niszczę, nic nie pogryzłem. Czasem tylko nie chce mi się iść na spacer i trochę się ciągnę na smyczy. No co ja na to mogę, że najbardziej to sobie lubię poleżeć. W moim wieku to zrozumiałe. Nie będę przecież ganiał za piłeczką jak jakiś szczeniak. Właściwie to mógłbym leniuchować całymi dniami. Tylko miejscówki sobie zmieniam: a to poleżę w legowisku, a to na kanapie, a jak mam ochotę to do telewizora wejdę. Dobrze słyszeliście, do telewizora. Bo ja mam tutaj swój własny pokój w telewizorze. Naprawdę. Jak nie wierzycie to zobaczcie u mojej pani na blogu, o tu: http://mukla.blox.pl/tagi_b/1128/pies.html , albo u mojego pana: http://lessmore.blox.pl/2014/09/Telewizor-dla-psa.html . No taki się jakiś medialny na stare lata zrobiłem, że czasem o mnie coś napiszą. Fajna ta cała emerytura.
Aha, i jeszcze jedno – nie wracam, ale to chyba akurat oczywiste.
Merdam ogonem serdecznie,
Tytus